Stół wielkanocny

Stół wielkanocny

Święta wielkanocne na dawnym Śląsku charakteryzowały się dużą obfitością różnorodnych potraw i wypieków. Zaraz po niedzieli palmowej zaczynały się przygotowania do Wielkanocy. Najpierw robiono wielkie sprzątanie, które nie tylko miało znaczenie estetyczne a obrzędowo wiązało się z wymiataniem z domu zimy, a wraz z nią wszelkiego zła i choroby. Na wsi gospodynie wypatrywały wędrownych handlarzy, u których kupowało się cukier, sól, bakalie a także cukrowe jajka dla dzieci. W mieście zaludniały się sklepiki i targi. W skrzyniach lub donicach wysiewano żyto aby ułożyć w nim pisanki.

Przystępowano do pieczenia ciast, wśród których najbardziej charakterystycznymi były: wieniec wielkanocny, plecionki drożdżowe z posypkami lub bakaliami, baba drożdżowa, zajączek lub baranek z ciasta. Prawie w każdym gospodarstwie domowym była skręcana forma do wypieku baranków lub zajączków. Na Śląsku nie pieczono dawniej popularnych w innych regionach kraju mazurków. Świąteczne jaja zwyczajowo przygotowywano w Wielką Sobotę: te do jedzenia barwiono na kolor czarny w wywarze z kory dębu, olszyny; brunatny w łupinach orzecha włoskiego, igłach jodłowych; zielony w wywarze z młodego żyta, trawy, pokrzyw, jemioły, liści barwnika; żółtawy w wywrze z liści brzozy, olchy, jabłoni, suszonych kwiatów jaskrów polnych, rumianku, łupinach cebuli; różowy w soku z buraka, niebieski w wywarze z nasion malwy. Aby podkreślić kolor gotowe pisanki pocierano szmatką nasączoną olejem. Niekiedy – – zwłaszcza w domach, gdzie były panny na wydaniu – przygotowywano dwie kopy pisanek (120 sztuk). Wiele panien myło sobie w Wielką Sobotę twarz w wodzie, w której gotowały się jajka na święconkę wierząc, że pozbędą się piegów i innych mankamentów urody.



W Wielką Sobotę udawano się również do kościoła ze święconką. W skład koszyka (który zazwyczaj do kościoła niosły dzieci) obowiązkowo wchodziły: chleb, baranek – symbol Chrystusa, jajka – symbol narodzenia, chrzan – symbol męki Chrystusa, szynka – na znak kończącego się postu i masło – symbol dobrobytu. Inne składniki dodawane były według uznania i tak w koszykach – niekiedy pokaźnych rozmiarów – mogły znaleźć się: sól, kiełbasy własnego wyrobu, pasztet z królika, babki, zajączek z ciasta, strucla z makiem, strucla z orzechami, kołocz lub kołoczki. Koszyk przykrywano białą haftowaną serwetką i ozdabiano mirtem. Po powrocie z kościoła ze święconką należało trzy razy obejść dom dookoła żeby się darzyło i nie zabrakło przez cały rok jedzenia. Zwyczaj święconki na dobre przyjął się na Śląsku dopiero w latach sześćdziesiątych XX wieku. W Wielką Sobotę odbywało się też święcenie ognia i wody. Po poświęceniu ognia kapłan zapalał świecę paschalną a od niej zapalano świece, które miały służyć do odpędzania burzy i towarzyszyć konającym. Następnie kapłan święcił wodę, która służyła do poświęcenia domów oraz obejść by odpędzić złe moce.

Wielka Niedziela miała przebieg uroczysty i poważny. Spędzano ją w gronie rodzinnym już rano gromadnie udając się do kościoła. Po rezurekcji odbywały się wyścigi furmanek bo stary przesąd mówił, że kto pierwszy wróci do domu, ten najwcześniej ukończy żniwa. Po powrocie do domu z siadano do śniadania wielkanocnego. Po długich tygodnia postu wszyscy chcieli najeść się wreszcie do syta. Na stole przykrytym wedle zwyczaju białym obrusem na środku stał wieniec wielkanocny posypany makiem, w którego środku leżały kroszonki zaś dokoła ułożone były: chleb drożdżowy, plecionki z posypką, szynka gotowana, szynka surowa, wędzony gotowany boczek, leberka (wątrobianka), polerki (parówki), domowe kiełbasy, sczoder, chleb świąteczny, masło, chrzan, musztarda. Następnie wnoszono ciasta. W pierwszy dzień świąt wielkanocnych ograniczano się do podawania „dań bez dymu” (potraw zimnych): w niedzielę wielkanocną nie wolno było rozpalać „wielkiego ognia”, należało też ograniczyć do minimum wszelkie prace domowe. Dopiero po I wojnie światowej na wielkanocnym stole pojawił się żur podawany z jajkiem.



W rodzinach ubogich drogie wędliny zastępowano jajecznicą lub jajecznikiem a z ciast pojawiała się plecionka albo kołocz z posypką. Z napojów podawano bonkafyj (kawę prawdziwą), tyj (herbatę), wino domowej roboty i piwo. W ubogich rodzinach pito kawę zbożową i swojski tyj – herbatę ziołową sporządzoną z kilku gatunków ziół. Na stołach magnackich pojawiały się pieczone i wędzone szynki, kiełbasy, mięsa, w tym dziczyzna. Obowiązkowe było pieczone prosię i barwione szafranem baby drożdżowe z migdałami, owcami w cukrze i bakaliami. Zwyczaj dzielenia się jakiem na Górnym Śląsku był praktykowany w niewielu rodzinach. Jeśli w rodzinie były dwie lub więcej panien, zderzały się jajkami – ta, której jako się rozbiło pierwsza miała wyjść za mąż. Resztki ze śniadania wielkanocnego oraz kawałki ciasta świątecznego dodawano do paszy dla bydła. Część skorupek z poświęconych jajek dawano kurom, aby dobrze niosły, część zakopywano, aby ziemia dobrze rodziła a część drobno kruszono i rozsypywano po kątach domostwa, by szczury i myszy się nie lęgły. Kawałki święconego mięsa dawano kotom i psom, aby nie chorowały na wściekliznę.

Po śniadaniu wielkanocnym, które trwało niekiedy do późnego południa, dzieci szły na poszukiwanie przygotowanego wcześniej przeważnie przez ojca lub dziadka w ogrodzie, na łące czy też pobliskim lesie „zajęczego gniazda” z pisankami i łakociami. Zwyczaj ten pochodzi z Niemiec a na terenie Górnego Śląska przyjął się po I wojnie światowej. Wielkanocny poniedziałek w przeciwieństwie do poważnego pierwszego dnia Wielkiej Nocy był dniem odwiedzin i zabaw. Najbardziej znaną i praktykowaną po dziś dzień zabawą był dyngus. Oblewanie wodą uważano za przejaw sympatii, podobania się i wyróżnienia. Dziewczyna, która była najbardziej mokra miała powody do dumy, bo oznaczało to, że najbardziej podoba się kawalerom. Ominięcie przez dyguśników domu, w którym mieszkała panna na wydaniu traktowane było jako dyshonor dla całej rodziny. Tak więc dyngus był swoistą oceną atrakcyjności danej panny na rynku matrymonialnym. Panny obdarowywały dynguśników kroszonkami, których kolory miały znaczenie informacyjne o nadziejach dziewczyny.



bigos boczek Boże Narodzenie deser epickie galaretka gołąbki groch grzyby gęś jabłka jajka kapusta kluski kompot królik kulinarna galeria kulinarna tradycja kura mintaj mortadela musztarda mąka pasztet pieczywo placki porady ze śląskiej kuchni sałata sałatka ser sos słodkości warzywa Wielkanoc wieprzowina wigilia wołowina ziemniaki zupa śledzie śliwki śląski słownik kuchenny żur


Dla tego wybranego kroszonka między misternymi wzorami miała często wypisaną sentencję, wierszyk czy też deklarację miłosną. Często dyguns stawał się okazją do rozpoczęcia oficjalnych zalotów. Dawniej częstowano też dydguśnków szczodrem lub obdarowywano małymi barankami lub zajączkami z ciasta. Dygnus trwał cały dzień a kolejnymi powodami do oblewania były wizyty krewnych i znajomych, które w tym dniu były zwyczajowym obowiązkiem. Obiad w drugi dzień świat wielkanocnych podobny był do innych świątecznych i niedzielnych obiadów. Podawano: nudelzupę lub rosół z kostką jajeczną, kluseczkami z szynki lub kluseczkami z wątroby, schab pieczony lub sztygarski, rolady śląskie, jaskółcze gniazda, pieczeń husarską, pieczeń wołową, pieczeń wieprzową, królika sporządzonego na różne sposoby. Pieczony król (królik) był ulubionym daniem świątecznym Ślązaków. Hodowla królika była kiedyś na Śląsku bardzo rozpowszechniona ze względu na tani, łatwy chów i smaczne mięso. Do mięsa podawano, ziemniaki, kluski, kiszoną kapustę, modrą kapustę, marchew zasmażaną. W uboższych rodzinach z mięs podawano kurę lub koguta pieczonego lub duszonego czy karminadle. Na deser serwowano szpajzę cytrynową i świąteczne ciasta: babki, struclę z makiem, struclę z orzechami, kołocz, kołaczyki, nadziewane rożki oraz napoje i napoje alkoholowe nisko i wysokoprocentowe. Kolacja składała się z wędlin pozostałych ze śniadania wielkanocnego, szałotu kartoflanego z boczkiem wędzonym, sałatki jarzynowej z majonezem podawanej do kiełbas na ciepło lub ciepłej gotowanej szynki podawanej z kapusta z grochem.